Blog

Mój dom murem podzielony

Mateusz Markiewicz
02. 05. 2020
Oceń wpis:
średnia ocen: 3.3/5
Już oceniłeś ten wpis
Dziękujemy za ocenę

Jeżeli nie robisz czegoś od poniedziałku do soboty, to nie zrobisz tego dobrze w niedzielę. Właśnie dlatego praca psychologa z dzieckiem nie jest nigdy pracą tylko dwóch osób. W proces zawsze powinni być zaangażowani również najbliżsi, którzy na co dzień widzą i wpływają na zachowania swoich pociech. Co jednak w sytuacji, gdy samo środowisko rodzinne jest podzielone? Jak wygląda położenie dziecka w rozbitej rodzinie? Wreszcie, czy da się z tego wszystkiego wyjść obronną ręką?

 

Statystyki

Zgodnie z danymi prezentowanymi przez Ministerstwo Sprawiedliwości w raporcie za lata 2011-2017, każdego roku dochodziło do orzeczenia ok. 38 tys. rozwodów oraz ok. 1 tys. separacji (systematyczny spadek od blisko 1600 w 2011 r. do 800 w roku 2016) małżeństw posiadających małoletnie dzieci. Oznacza to, że co roku ok. 50-60 tys. dzieci doświadczało rozłąki rodziców. W mniej więcej co trzecim przypadku władza rodzicielska była przyznawana obojgu rodzicom.

 

Oczywiście dane te należy traktować w przybliżeniu, ponieważ dotyczą one samego stwierdzenia rozpadu małżeństwa, gdzie cały proces trwa dłużej. Nie obejmują ponadto związków nieformalnych ani przypadków, w których do formalnego rozpadu związku nie dochodzi mimo faktycznego osłabienia lub zerwania więzi. Z uwagi na tematykę wpisu pozwalam sobie nie wliczać do statystyk przypadków śmierci jednego z partnerów, aby nie wrzucać wszystkich do jednego worka (już sam fakt przeżycia rozstania opiekunów nie pozwala wyciągać takich samych wniosków  wobec każdego dziecka).

 

Mury

Ludzie się rozstają. Rozpadają się ich związki, małżeństwa. Jest to normalna sytuacja, w niektórych wypadkach wręcz potrzebna z uwagi na dobro jednego lub nawet obojga partnerów. Czasami jednak mimowolnymi uczestnikami tego procesu stają się dzieci. Wtedy pada pytanie: co zrobić, żeby mimo tego moje dziecko nie cierpiało, nie odczuwało skutków? Niestety to niemożliwe. To mniej więcej tak,  jakby zapytać: co zrobić żeby nie bolała mnie ręka zaraz po złamaniu? Skala jest oczywiście nieproporcjonalna, ale chodzi o sam mechanizm. Pewne sytuacje wywołają nieprzyjemne skutki. Nie można nic zrobić żeby je powstrzymać, można jednak zrobić konkretne rzeczy aby zmniejszyć ich negatywny wpływ! Zanim zajmiemy się tym, jak przejść przez opisywaną sytuację w możliwie najlepszym stanie, powiedzmy sobie, jak rozwód/separacja rodziców wpływają na psychikę dziecka.

 

Po pierwsze warto sobie uświadomić, że rozstanie nie jest pojedynczym punktem w czasie. Jest procesem, który składa się z wielu stresujących wydarzeń dla wszystkich członków rodziny, rozpoczynającym się od konfliktu małżeńskiego (nazwa umowna, może odnosić się także do związku nieformalnego). Pojawiają się kłótnie między rodzicami, może dochodzić do przemocy psychicznej i fizycznej. Dodatkowo, w czasie kryzysu, który może trwać nawet kilka lat, rodzicom trudno jest utrzymać na odpowiednim poziomie opiekę i kontrolę nad dziećmi.

 

Jakie skutki może nieść za sobą ten czas? Zwiększa się prawdopodobieństwo wystąpienia u małoletnich leków, depresji czy ujawnienia zaburzeń zachowania. Mogą przejawiać skłonność do angażowania się w agresywne relacje ze swoimi rówieśnikami. Część z nich będzie brała na siebie odpowiedzialność za próbę ratowania czy rozpad związku, mimo że w rzeczywistości nie miała na to wpływu (poczucie winy może wystąpić zwłaszcza u dzieci w wieku przedszkolny i wczesnoszkolnym). Należy w tym miejscu nadmienić, że wzrost prawdopodobieństwa nie oznacza, że to wszystko stanie się rzeczywistością. Większość osób pochodzących z rodzin skonfliktowanych, rozwiedzionych, to nadal osoby dobrze funkcjonujące w społeczeństwie. Faktem jest jednak, że rodzina, w której panuje konflikt jest na tyle niebezpieczna dla psychiki dziecka, że czasem lepszym rozwiązaniem jest rozstanie niż dalsze tkwienie w tej sytuacji.

 

Co dalej? Co dzieje się po rozwodzie? Na pewno zmienia się struktura rodziny, co samo w sobie jest czynnikiem stresującym. Co więcej, prawdopodobne jest, że zmienia się nie po raz ostatni. Dziecko przeżywa emocjonalnie również ponowne wejście rodzica w nowy związek. Rozwód odciska piętno na wszystkich jego uczestnikach. Rodzice, mimo uczucia ulgi, będą odczuwać też zmęczenie, drażliwość i lęk o własną przyszłość. Matka, która w większości wypadków przejmuje opiekę nad dzieckiem, pozostawiona sama sobie może się stawać nerwowa i nadmiernie wymagająca, z kolei ojcowie pozwalają sobie wtedy na nadmierną pobłażliwość. Zmiana zachowania wobec dziecka powoduje, że stanie się ono zdezorientowane, przygnębione, marudne lub nawet agresywne, co ma zwrotny wpływ na opiekunów. W ten sposób tworzy się swoiste błędne koło w relacjach rodzic-dziecko. Do tego wszystkiego często dokłada się zmiana sytuacji materialnej po rozwodzie.

 

Czy tak będzie już zawsze? Nie 😊 Z badań wiemy, że kryzys po rozstaniu może trwać rok, czasem dłużej, jednak w większości wypadków następuje proces adaptacji do sytuacji. Co więcej rozstanie może mieć wręcz pozytywne skutki w porównaniu do pozostawania w sytuacji ostrego konfliktu. Mur już pozostanie, jednak dużo zależy już od nas samych (mówię tu zarówno o dorosłych, jak i może już trochę starszych dzieciach), aby namalować ładne

 

Graffiti na murze

Nie wszystkie rodziny przechodzą przez rozwód w sposób destrukcyjny. Część z nich potrafi sobie konstruktywnie poradzić z tym doświadczeniem i wynieść cenną lekcję dla siebie i swojego dobrostanu psychicznego. Nie dzieje się to jednak samo z siebie. Aby tak było należy zadbać o kilka podstawowych spraw, które przedstawiła w swojej pracy Helen Bee (patrz literatura na końcu wpisu).

 

Przede wszystkim zadbaj o konflikty, to znaczy o ich zredukowanie 😊. Największą krzywdę dla psychiki wywołują właśnie spory i agresja między dorosłymi, a nie sam fakt rozstania. Jeżeli już musisz walczyć, postaraj się, aby nie działo się to w obecności dziecka. Ponadto jeżeli chcesz rozwiązać jakąś kwestię sporną z partnerem nie rób tego poprzez dziecko. Pretensje kieruj bezpośrednio do zainteresowanego/zainteresowanej, nie wyręczaj się kimś, dla kogo ważne są obie osoby. Jeżeli to możliwe… pozytywny wpływ na funkcjonowanie ma jak najmniejsza liczba zmian. Być może wcale nie trzeba od razu zmieniać miejsca zamieszkania, czy szkoły?

 

Rozmawiaj ze swoim dzieckiem, wyjaśnij mu sytuację. Nawet dla małego dziecka lepsze będzie opowiedzenie w maksymalnie możliwy do zrozumienia sposób, od zbycia w stylu „i tak tego nie zrozumiesz” lub „jak dorośniesz to o tym porozmawiamy”. To, co się miało stać już się stało i ucieczka od tematu tego nie zmieni.

 

Jeżeli odczuwasz negatywne emocje wobec byłego partnera, postaraj się zachować je dla siebie. To nadal jest rodzic Twojego dziecka i tego zmienić się nie da! O ile nie mamy do czynienia z sytuacją patologiczną (przemoc), zadbaj o kontakt dziecka z drugim rodzicem, nie sprawującym nad nim opieki. Natomiast jeżeli jesteś tym drugim rodzicem, który widzi się z dzieckiem od czasu do czasu, pamiętaj żeby nie wykorzystywać tej sytuacji. Nie ciesz się czyimiś niepowodzeniami, nie deprecjonuj drugiej strony… to wszystko z czasem obróci się przeciwko Tobie.

 

Wreszcie… zadbaj o samego/samą siebie. Korzystaj ze wsparcia innych, pozwól sobie na odczuwanie pozytywnych emocji, tylko w ten sposób można przerwać błędne koło nakręcania lęku, bezsilności i gniewu.

 

Jeżeli zaś jesteś tym dzieckiem, które przechodzi lub przeszło to piekło… to nie Twoja wina. Wytrzymaj. Opowiedz o tym osobom, na które możesz liczyć. Pamiętaj, że ewentualna negatywna reakcja jest mało prawdopodobna, a jeśli się zdarzy, świadczy o problemie tej osoby, a nie Twoim. Masz nadal oboje rodziców, którym na Tobie zależy. Daj sobie czas i uwierz, że sobie poradzisz. Wiesz już jakich błędów nie popełniać.

 

Moja historia

Jestem z rozbitej rodziny. Jest to chyba najbardziej osobiste wyznanie, z którym długo miałem problem. Moi rodzice rozstali się, gdy miałem około 4-5 lat (rozwód odbył się kilka lat później). Niestety nie było to miłe rozstanie, z rozmowami i wyjaśnianiem sytuacji. Była to raczej ucieczka. Ratunek od alkoholu, agresji i strachu. Zostawienie za sobą budzenia się w środku nocy, krzyków, gróźb i awantur. Widok, gdzie jedna najbliższa Ci osoba atakuje drugą najbliższą Ci osobę wywołuje przerażenie, lęk oraz bezradność (moje gabaryty jako 4-latka musiały powodować, że próba stanięcia w obronie wyglądała nieporadnie). Uciekłem razem z mamą.

 

Powyższe doświadczenia zaowocowały skrajnym wręcz wycofaniem się z kontaktów z rówieśnikami w wieku przedszkolnym, do tego stopnia, że cały rok zerówki przesiedziałem na krzesełku w rogu sali. Jednak dzięki wpływowi mamy-psychologa, mojej wychowawczyni z podstawówki (pozdrawiam panią Jolę!) oraz przyjaciół (z których część pozostała do dziś 😊) szybko się z tego pozbierałem. Udało się nawet unormować relacje z ojcem. Mimo to pozostał wstyd – z dzisiejszej perspektywy irracjonalny. Wstydziłem się tego, że nie mieszkam z ojcem. Obawiałem się reakcji rówieśników, ponieważ widziałem zdecydowaną większość z nich z obojgiem rodziców. Jeszcze wtedy nie zdawałem sobie sprawy, że brak separacji nie musi wcale oznaczać, że wszystko w domu jest ok. To wszystko powodowało, że nie przyznawałem się do tego, jak faktycznie wygląda moje życie, co było o tyle proste, że ojciec i tak był pilotem wycieczek, więc często przebywał za granicą.

 

Do tego doszła samotność. Byłem jedynakiem. Mama pracowała na trzy etaty, żeby w pojedynkę utrzymać dom. Większość czasu nauczyłem się spędzać sam, co wtedy mi nie przeszkadzało, jednak odbiło się na późniejszym funkcjonowaniu. Chcąc nadrobić czas spędzony w mieszkaniu w zimie, latem w ciągu dnia praktycznie nie wracałem do domu, a jak już wracałem, to potrafiłem dać popalić…w sumie udało mi się zebrać na boisku 10 gipsów w ciągu 7 lat dorastania (raz wróciłem ze szpitala z obiema rękami w gipsie 😊). Samotność wpłynęła z kolei na trudności w relacjach społecznych w późniejszym wieku nastoletnim i we wczesnej dorosłości, potęgowała nieufność i brak pewności siebie. Bardzo długo zajęło mi zdobycie spokoju w relacjach z innymi i świadomości swojej wartości, ale udało się.

 

Publikuję ten wpis w maju, co oznacza, że mija rok odkąd u mojego ojca zdiagnozowano złośliwy nowotwór trzustki. Po 10 latach spotkałem się z nim (spokojnie TOP 3 najbardziej stresujących wydarzeń z życia). Wcześniejsze zerwanie kontaktu nastąpiło w efekcie kolejnego ślubu i mojej niemożności pogodzenia się z tym, że zostałem poproszony o bycie świadkiem (dla mnie było to, jak bycie świadkiem rozpadu mojej rodziny) oraz braku jakiegokolwiek wyjaśnienia przeszłości. Rok temu jednak ani wyjaśnienia ani przeprosiny nie były już potrzebne. Nie było już lęku czy gniewu. Było zrozumienie i wybaczenie. Mój ojciec nie jest złym człowiekiem, po prostu popełnił błędy, które niestety raniły innych. Dzisiaj cieszę się, że operacja się udała oraz, że moi rodzice, już osobno, ale ułożyli sobie życie.

 

Moja historia nie jest ani cięższa ani specjalnie różniąca się od tysięcy innych historii ludzi z rozbitych domów. Chcę nią jednak pokazać, że mimo takich doświadczeń oraz pozbawienia poczucia bezpieczeństwa we wczesnym dzieciństwie można sobie z tym poradzić (i nawet założyć poradnię psychologiczną 😊). Z tego miejsca chcę też podziękować moim bliskim za wsparcie przez ostatnie 30 lat i zakończyć jedynym w tym wypadku słusznym cytatem:

 

wszystko stało się drogą

co było cierpieniem

ks. Jan Twardowski

 

M.

 

Do poczytania:

Bee, H. (2004). Psychologia rozwoju człowieka. (s. 254-258) Poznań: Zysk i S-ka Wydawnictwo

Schaffer, D.R., Kipp, K. (2015) Psychologia rozwoju. Od dziecka do dorosłości (s. 606-609) Gdańsk: Harmonia Universalis

Sprawy cywilne o rozwód, separację oraz alimenty w latach 2011-2017

Rozwód - 10 przykazań dla rodziców

Oceń wpis:
średnia ocen: 3.3/5
Już oceniłeś ten wpis
Dziękujemy za ocenę

Newsletter: Bądź na bieżąco i zapisz się do naszego newslettera!

Wysyłając adres e-mail, akceptujesz  serwisu.